Opowieść batonika, czyli lekkostrawna sztuka Joanny Rajkowskiej
2000, Stach Szabłowski

Katalog projektu Satysfakcja Gwarantowana, CSW, Warszawa

Ile może nam powiedzieć batonik? Joanna Rajkowska zauważa, że mówi bardzo wiele. Batonik niesie ze sobą całe morze informacji – jego opakowonie jest od nich aż gęste. Opowieść batonika traktuje o technikach wytwarzania żywności, o diecie – ale i o geografii produkcji, ekonomii, upodobaniach klientów, strategii wytwórców. W pewnym sensie egzemplarz masowego produktu, takiego jak batonik, jest „bitem informacji”, „genem”, z którego możno by sklonować obraz współczesnego świata i zrekonstruować sposób myślenia jego mieszkańców.

Joanna Rajkowska dostrzegła w przemysłowo wytworzonych towarach pojemny nośnik informacji. Postanowiło wyprodukować własne produkty masowe. Potraktowała je jako środek komunikacji i wykorzystała do rozwinięcia własnej narracji.
Satysfakcja gwarantowana to nowy brand produktów, stworzonych przez Joannę Rajkowską. Pod brandem Satysfakcja gwarantowana kryje się ó gatunków napojów gazowanych w puszkach 0,33l, mydło, wazelina oraz perfumy. Rajkowska wyprodukowało swoje prace metodami przemysłowymi w setkach i tysiącach egzemplarzy. Towary zostały przygotowane według zasad obowiązujących na rynku: mają swoje logo, nazwy handlowe, starannie zaprojektowane opakowania. Nadają się do użytku: napoje można wypić, mydło się mydli, perfumy pachną. Produkty Rajkowskiej do złudzenia przypominają analogiczne towary dostępne na rynku. Jednak uważny konsument przed konsumpcją czyta zawsze skład produktu. I w tym momencie zostaje wytrącony z rutyny spożycia. Surowcem, z którego zrobione są artykuły Joanny Rajkowskiej jest bowiem… ona sama. Oto na liście składników napojów, oprócz wody, CO2 i konserwantów, pojawiają się tak niecodzienne ingrediencje, jak DNA, szara substancja mózgu, wyciąg z gruczołu piersi, śluz z pochwy, rogówka,
endorfina – wszystko pobrane z Joanny Rajkowskiej.
Podobnie z kosmetykami. Wazelina jest zrobiona na bazie śliny artystki, perfumy – z dodatkiem jej feromonów, a mydło – tłuszczu. Równie „osobisty” charakter ma design opakowań. Artystka wykorzystuje na ich wizerunki najbliższych, fotografie z dzieciństwa, zdjęcia fragmentów własnego ciała, w tym także tych, które powszechnie uważane są za intymne. Na pudełku wazeliny widnieje mała Joanna w towarzystwie ojca, no mydłach – matki. Na perfumach przedstawiony jest jej mąż.
Dopełnieniem narracji produktów jest (podany na opakowaniach) opis ich działania oraz skutków ubocznych, które mogą wywołać. Nie chodzi o walory odżywcze, parametry dietetyczne czy ewentualne reakcje alergiczne. Efekty spożycia towarów Rajkowskiej są natury egzystencjalnej. Napoje mają właściwości odświeżające, stymulujące erotycznie, uśmierzające ból, ale i zacznie poważniejsze: koją uczucie braku i przeciążenie nudą, a nawet transformują genotyp. Kosmetyki wpływają na relacje z bliskimi. Mydło Życie rodzinne powoduje lęk przed życiem rodzinnym i wspólnym oglądaniem telewizji, zaś skutkiem ubocznym może być samogwałt. Użytkownicy wazeliny Na motorze odczują natychmiastową ulgę lecz jednocześnie muszą liczyć się z zanikiem instynktu rozmnażania się. Skutkiem ubocznym jest w tym wypadku odraza wobec zwierząt oraz uczucie stałego zażenowania. Zapach perfum likwiduje związki krwi i daje poczucie zupełniej pojedyńczości, z efektem ubocznym w postaci nagłego wsiadania do autobusu, aby gdzieś pojechać i z kimś się spotkać.
Joanna Rajkowska przemawia więc językiem produkcji, rynku, konsumpcji. Jest to język uniwersalny i elastyczny, prawdziwa lingua franca naszych czasów. Artystka wykorzystuje tę elastyczność w zaskakujący sposób. Narracja masowych towarów jest z zasady bezosobowa, anonimowo. Rajkowska tymczasem nasyca seryjną, przemysłową produkcję wątkami osobistymi. Czyni to z gorzką szczerością na granicy ekshibicjonizmu. Opowiada swoją autobiografię, kreśli intymny autoportret rozbity na tysiące puszek, mydeł, wazelin i kosmetyków.
W świecie techniki jeden wynalazek otwiera drzwi do setek nowych możliwości. Satysfakcja gwarantowana działa podobnie. Dla mnie najbardziej pociągające w tym projekcie jest coś, co nazwałbym rozpoznaniem mechanizmu dystrybucji egzystencji we współczesnym świecie. Joanna Rajkowska dokonuje tego rozpoznania na granicy intuicji i złośliwego chichotu. Satysfakcja ma bowiem
niepokojącą lekkość czarnego humoru – dramat i makabrę skrywa się pod prowokacyjnym żartem i na odwrót. W ten ironiczny i atrakcyjny sposób artystce udaje się umieścić swój projekt w samym centrum dyskursu współczesnej kultury i wysunąć macki w kierunku najróżniejszych wątków tego dyskursu. Satysfakcja gwarantowana otwiera cały worek znaczeń, skojarzeń, podejrzeń i interpretacji.
Jak bowiem potraktować przemianę młodej kobieły w napój gazowany? Jako rodzaj dziwnej komunii, odartej z chrześcijańskiej metafizyki i przetłumaczonej na język materializmu? Jako pschoanalityczny rozrachunek z własnym życiem, w którym kozetkę terapeuty zastępuje supermarketowa wyprzedaż własnych lęków i frustracji? Jako memento dla społeczeństwa konsumpcyjnego, którego uczest- nicy są w istocie raczej przedmiotem konsumpcji niż konsumentami?
Od skojarzeń z komunią trudno tu uciec. Mamy przecież do czynienia z ciałem, które mocą słowa (wypisanego no opakowaniu) zmienia się w przedmiot, w pożywienie. Jednak strategia Rajkowskiej bliższa jest magicznemu sposobowi myślenia kultur pierwotnych niż mistyce chrześcijańskiej. Artystka odwołuje się do mentalności ludożerców. Kanibale wierzą, że zjadając czyjeś serce lub wątrobę wchodzą w posiadanie części siły i przymiotów ofiary. Ten trop
pojawia się nieprzypadkowo. Współczesne społeczeństwo masowe ma, paradoksalnie, coraz więcej cech wspólnych z pierwotnymi kulturami plemiennymi, a tendencja do magicznego pojmowania świata jest wprost proporcjonalna do wpływu mediów na naszą świadomość. Nie jest to zresztą spostrzeżenie nowe.
W haśle reklamowym swoich produktów Rajkowska obiecuje: „po spożyciu możesz przeżyć moje życie”. Tak samo codziennie kuszą nas reklamy. Dają do zrozumienia, że jeżeli użyjesz naszego dezodorantu, będziesz taki sam, jak piękny mężczyzna, który psiuka się nim w telewizji. Jeżeli kupisz nasz samochód, zdobędziesz seksowną dziewczynę – jak bohater reklamówki. Kanibale ten sposób myślenia zrozumieliby bardzo dobrze.
Tanie towary konsumpcyjne magicznie wpływają na nasze życie: proszek do prania stabilizuje harmonię życia rodzinnego, maszynka do golenia przekazuje użytkownikowi część swojej niezwykłej mocy. Ludzie, skatalogowani przez wielkie korporacje jako human resources, są bogactwem naturalnym, określanym przez siłę nabywczą, zdrowie, umiejętności. Mick Jagger rejestruje swoje nazwisko jako zastrzeżony znak towarowy, aktorki ze Słonecznego patrolu ubezpieczają biusty na miliony dolarów. Stres rozładować najatwiej na zakupach. Przyciężki bagaż życia można zwerbalizować, zwizualizować, przetworzyć i pozbyć się go: w gabinecie psychoanalityka lub na garażowej wyprzedaży. Joanna Rajkowska stara się rozpoznać reguły gry, w której wszyscy bierzemy udział. Gramy w nią – chcąc nie chcąc. Artystka wychodzi więc z założenia, że lepiej robić to ze świadomością obowiązujących reguł. W Satysfakcji gwarantowanej biegła znajomość zasad rozgrywki pozwala Rajkowskiej manipulować jej przebiegiem i spożytkować te zasady do własnych celów.
Przede wszystkim jednak Rajkowska buduje nader dwuznaczną relację z odbiorcą. Podsuwa mu sztukę w formie najbardziej przystępnej z możliwych – w postaci (dosłownie) konsumpcyjnej. W podtekście tego gestu odczytać można gorzką nutę – utratę zaufania do sztuki jako kanału komunikacji, a jeszcze bardziej – utratę wiary w gotowość odbiorców do posługiwania się tym kanałem. W tym sensie produkty z Satysfakcji są desperacką próbą nawiązania kontaktu. Być może, nie jest to już możliwe poprzez klasyczny przekaz artystyczny. Artystka schodzi więc do najniższego, podstawowego poziomu codziennych czynności i potrzeb, które dzielimy wszyscy: jedzenia, mycia się, kosmetyki. Z drugiej strony można dostrzec tu wyzwanie rzucone publiczności: „chcę do was mówić, ale nie chcecie sztuki. Zmuszę więc was do słuchania wykorzystując waszą pożądliwość. Przykuję waszą uwagę rzeczami, których pożądacie: towarami konsumpcyjnymi. Dam to, co potraficie przetrawić: napój gazowany:
Joanna Rajkowska sugeruje, że nasza egzystencja przypomina jednorazowy produkt do szybkiego zużycia. Świat nas przetwarza i przeżuwa. Trawi jednak niewiele. Z całego mikrokosmosu osobowości, emocji, potencjalności, wyłuskuje ledwie kilka potrzebnych elementów: wygląd, kilka wybranych zdolności, kilka ról spałecznych. Resztę wypluwa. Joanna Rajkowska buntuje się przeciwko temu aroganckiemu marnotrawstwu. Jej projekt jest propozycją spożytkowania jednostki w możliwie najbardziej ekonomiczny sposób. Propozycją, dodajmy, ironiczną do granic prowokacji, bo przecież Rajkowska, zgodnie z zasadami marketingu, bez oporów nami manipuluje. W rzeczywistości produkty z Satysfakcji nie są zrobione na bazie jej ciała. Artystka nie dała sobie zrobić trepanacji czaszki, aby zdobyć szarą substancję mózgu do jednego z napojów, nie odsysała też sobie tłuszczu na mydło. Poruszamy się w granicach artystycznej fikcji. Rajkowska obrazuje pewną potencjalność: konsumpcję totalną, poczynając od ciała, przez biografię, aż po najintymniejsze emocje, i przedstawia ją w konwencji czarnej komedii.

Stach Szabłowski

Zamknij