Rhizopolis
8.09-20.11.2022, Joanna Rajkowska, Andrew Dixon

Galeria Sztuki im. Jana Tarasina, Kalisz

Kuratorka: Ana Mituś
Współpraca: Hubert Kielan
Zdjęcia Rhizopolis: Jędrzej Sokołowski
Dokumentacja wystawy: Jakub Seydak

Rhizopolis Joanny Rajkowskiej opowiada historię o współistnieniu. Miasto korzeni to podziemny świat, do którego człowiek powinien zstąpić, żeby zrozumieć swoją zależność od procesów biologicznych, zachodzących również w jego własnym ciele.

Kaliska prezentacja głośnego projektu Joanny Rajkowskiej Rhizopolis jest opowieścią o nim w językach: filmu, dźwięku i fotografii. Zamiast prostego przeniesienia instalacji do innej przestrzeni mamy do czynienia z transferem jej idei w nowe miejsce. Artystka posłużyła się w tym celu czułymi instrumentami rejestracji obrazu i dźwięku: wielkoformatową fotografią o dużej dokładności odwzorowania oraz zapisem performansu wykonanego przez muzyka, Andrew Dixona, prywatnie partnera Rajkowskiej.

Pierwsza część ekspozycji to właśnie film, który odwzorowuje przebieg akcji Mroczne przesilenie, zrealizowanej w przestrzeni Rhizopolis siódmego sierpnia 2021 roku. Nagie ciało wykonawcy zagrzebane jest w ściółce. Artysta wokalnie emituje dźwięki, które rezonują z otaczającą go przestrzenią instalacji. Wzmocniony przez efekty akustyczne i cyfrowe dźwięk krąży w pomieszczeniu. Wypełnia je intensywnością i natarczywością życia korzeni. Oko kamery sunie wzdłuż ich odsłoniętych organów. Oczy przyzwyczajają się do półmroku. Performans trwa kilkanaście minut. Warto się tu zatrzymać, żeby w wybranej wygodnej pozycji pozwolić wibracjom przepłynąć od głowy w głąb ciała aż do stóp.

Stąd przechodzimy do wnętrza Rhizopolis. Otoczeni przez zdjęcia, niewidocznego na co dzień dla ludzkiego oka, podziemnego życia drzew lepiej rozumiemy brzmienie pierwszej sali. Patrzymy na odwrócony krajobraz. Świat korzeni gęstnieje na wysokości naszych oczu. Odbija świat nad ziemią. Nasz wzrok śledzi ich wyłaniające się z ciemności nitkowate ciała, zaczepia o porowate struktury. Plącze w niezliczonych, delikatnych połączeniach. Wyobrażamy sobie drzewa, których już nie ma. Zostały wycięte.

Karpy, czyli bryły korzeniowe wraz z pniakami, przechwycone zostały przez Rajkowską, dzięki pomocy leśników jeszcze na wyrębie. Wydobyte z hałdy zgromadzonego materiału, który pozostał po ścięciu przemysłowo użytecznej części drzew, wyrwane zostały przez artystkę z cyklu produkcji energii: najpierw zrębkowania a następnie, spalania w piecach. Posłużyły do wytworzenia innego typu korzyści, stały się częścią procesu produkcji wiedzy, która może powiedzieć nam wiele o nas samych. Przyzwyczajeni do rozpatrywania przedsięwzięć w zachodnich, antropocentrycznych kategoriach zysku i wzrostu odbieramy w Rhizopolis inną lekcję. To lekcja współodczuwania. Płynie ona z wyobrażenia świata, który by zrozumieć sam siebie, musiał zejść pod ziemię.

Tu działają inne strategie. Jedna z nich to mikoryza, jedna z głównych form mutualizmu, czyli wzajemnej symbiozy, zachodzącej np. pomiędzy drzewem a plechą grzyba. Pierwsze otrzymuje wodę bogatą w sole mineralne i mikroelementy, a drugie węglowodany. Inna to komensalizm, czyli czerpanie zysków, bez szkodzenia innym. Obie asymilacyjne taktyki do mistrzostwa opanowane zostały przez włośniki, najdrobniejsze i najodleglejsze struktury korzeni. To za ich pomocą rośliny pobierają z gleby pokarm, wodę a nawet tlen. Niektóre z komórek rozwinęły nawet samobójcze mechanizmy, żeby obumierając dać schronienie życiu, które kryje się pod nimi.

Pierwotnie Rhizopolis powstało w Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki jako instalacja totalna. Było immersyjnym otoczeniem, operującym estetyką zanurzenia. Rajkowska odtworzyła w galeryjnym wnętrzu zmysłową, wielowymiarową rzeczywistość leśnego podziemia, z całym bogactwem intensywnych doznań, zapachu, chłonności tła. Wrażeń, które pojawiają się, gdy przestajemy polegać na wzroku jako jedynym zmyśle orientacji. Sama autorka określiła ją jako scenografię, w której każda wchodząca w przestrzeń instalacji osoba, staje się reżyserem i aktorem swojego własnego filmu o katastrofie. Końcu Ziemi, którą znamy. Filmu w zupełnie dosłownym znaczeniu, ponieważ instalacja wyposażona została w kamery, z których obraz odtwarzany był z opóźnieniem w sali obok. Każda z osób mogła zobaczyć sama siebie na ekranie, jak wędruje pośród zwieszających się ze stropu korzeni.

Równoległa rzeczywistość stworzona przez artystkę oddala się od innych postapokaliptycznych tekstów kultury. Fantastyka naukowa Rajkowskiej zastępuje myślenie o kosmicznej ekspansji nowym chtonicznym mitem. Żeby przetrwać musimy przyswoić lekcję empatii. Opowieść o podziemnym życiu drzew to w końcu również opowieść o procesach zachodzących wewnątrz naszych organizmów. Nie mogą one zbyt długo przetrwać bez mutualizmu jaki zachodzi pomiędzy ich tkankami a koloniami mikroorganizmów zamieszkujących ich ustroje. „Nigdzie stąd nie uciekniemy, bo mamy nasze ciała” mówi Urszula Zajączkowska w rozmowie, która towarzyszyła spotkaniu
badaczki i artystki podczas powstawania instalacji. Fantazjując o przyszłości powinniśmy być może uważniej obserwować cielesne relacje, z których się wyłaniamy jako ulotne podmioty. Dlatego artystka porzuca w swojej wizji retoryczny schemat suspensu, narracyjną logikę rozwoju akcji. W rozciągniętym, kontemplacyjnym, horyzontalnym kontinuum Rhizopolis jesteśmy bliżej wschodu, z jego wyobrażeniami na temat bliskości i ucieleśnienia.

Rhizopolis Joanny Rajkowskiej to miejsce gdzie powinniśmy poczuć swój przywilej. Przywilej zrozumienia, czym jest świat innych gatunków oraz że sami jesteśmy jednym z agregatów Ziemi. Przekraczając granicę biologicznej konkurencji musimy dostrzec „tych innych” jak w rozmowie
z artystką nazywa rośliny Urszula Zajączkowska. Dlatego tworząc miasto korzeni, artystka zapowiadała: „staram się uzmysławiać ludziom zupełnie fundamentalną współzależność wobec innych osób, takich jak drzewa”.

Anna Mituś

Zamknij